Miałem pewien problem z podjęciem decyzji, które miasto Andaluzji znalazłoby się na pierwszym miejscu w moim rankingu. Bo i Sewilla ładna, Kadyks ma swój urok, nawet Malaga, o Kordobie z jej niesamowitym meczetem-katedrą nie wspominając. Po namyśle zwyciężyła Granada i wcale nie za Alhambrę, tylko za małe, a jednak bardzo popularne, ciasteczko, które wywodzi się z pueblo Santa Fe. Wprawdzie gdy najpierw ujrzałem jego reklamę, pomyślałem, że wreszcie znalazłem ciastko godne moich rozmiarów. Ale przy ladzie nastąpiła weryfikacja moich wyobrażeń:-)
Pionono, bo o nim mowa, to słodki dodatek do kawy. Jego smak mocno nawiązuje do wpływów arabskich, których w hiszpańskiej kuchni nie brakuje. W tym wypadku jest to dosyć ironiczne powiązanie. Mamy pueblo „Święta Wiara”, w którym podpisana została kapitulacja Granady, czyli dokument, w którym sułtan Boabdil 2 stycznia 1492 roku oddał klucze do miasta Królom Katolickim i to właśnie tutaj największą popularnością cieszy się smakołyk, który przenosi nas w arabskie czasy El Andalus.
Pionono powstało w głowie lokalnego cukiernika Ceferino Isla González, który w XIX wieku postanowił w taki sposób uczcić postać papieża Piusa IX, bo uznał dogmat Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia. W języku włoskim Pius IX to „Pio nono”, stąd nazwa ciasteczka. A wygląd? No cóż, tutaj inspiracją również był papież… cylindryczny, lekko krępy, ubrany w białą sutannę (jest nią papierek, na którym podawane jest ciasteczko) i piuska na głowie na słodko, czyli creme brulee.
Powiem tak – nie dość że to malizna, to jest w tym ciasteczku jakiś feler, wciąż zastanawiam się jaki. Tymczasem, aby wyrównać pH w ustach, trzeba gdzieś na tort Pawłowej wyskoczyć:-)